Strona Marcina Brykczyńskiego

Opowiadania:

Parasolik

Kiedy się urodził, mierzył tylko parę centymetrów, ale Mama–Parasolkai Tata–Parasol byli z niego tak dumni, jakby był największym i najpiękniejszym parasolem świata. Trzeba przyznać, że urody mu nie brakowało. Miał na sobie wszystkie kolory tęczy, które za każdym otwarciem układały się w coraz to inne, baśniowe wzory. Był tak piękny, że dzieci nie mogły oderwać od niego oczu. Tylko stary kalejdoskop nie cieszył się wraz z innymi. Od pojawienia się małego Parasolika czuł się zaniedbanyi zżerała go zazdrość.
– Poczekajcie – mruczał złowróżbnie, przesypując ze złością kolorowe szkiełka – jeszcze mu te kolory ściemnieją...
Ale mały Paradolik nic o tym nie wiedział. Wiódł życie szczęśliwei beztroskie. Co rano otwierał się z radością, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha, a wieczorami trudno było go złożyć do snu.

Mijały lata. Parasolik rósł, a kolory na jego czaszy rozkwitały coraz piękniej. Pewnego razu na trawniku przed domem wylądował, znany mu z opowieści rodziców, wuj Spadochron. Był ogromyi pachniał przygodą. Niestety musiał zaraz lecieć gdzieś dalej, ale po tym spotkaniu Parasolik postanowił, że też będzie latał.

Rodzice zaniepokoili się. Zabronili mu oddalać się zbytnio od domu, a w dni wietrzne nawet nie wypuszczali go na dwór.
– Nie możemy ryzykować, że wiatr cię porwie – mówili – a poza tym musisz bardziej uważać na kolory. Słońcei deszcz mogą im zaszkodzić.

Z początku Parasolik złościł sięi płakał, ale wierzył rodzicom.
– W końcu oni wiedzą lepiej – pocieszał się –i robią to dla mojego dobra...
Z czasem pogodził się z zakazamii sam zaczął uważać, żeby jego cudownym barwom nic się nie stało. Chowając się w domowym zaciszu, starał się nie myśleć o pokusach wielkiego świata, a zwłaszcza o lataniu. Nie wiedział, że to właśnie słońce dawało mu kolory, deszcz je ożywiał, a marzenia układały w cudowne, baśniowe wzory. Pozbawiony słońca, deszczui marzeń Parasolik blakł, szarzał, aż wreszcie zaczął czernieć, stając się w końcu zwyczajnym, dużym, czarnym parasolem. Jak wszystkie czarne parasole, chodził codziennie do pracy i wracał do domu, a każdy kolejny dzień jego życia był do znudzenia taki sam, jak wszystkie inne...

Nadszedł jednak dzień, w którym uporządkowane życie Parasolika wkradła się niespodziewanie prawdziwa burza. Tego dnia, nie spodziewając się niczego, wyszedł, jak zwykle, punktualnie do pracy. Było pogodnie. Wiał lekki, ciepły wietrzyk. Nagle na niebie pojawiły się ciemne chmury i wiatr przybrał na sile, zmieniając się w mgnieniu oka w potężną wichurę. Przerażony Parasolik próbował się zamknąć, ale było już za późno. Potężny podmuch wiatru porwał go jak piórkoi poniósł w nieznane. Kiedy po chwili Parasolik spojrzał w dół, zobaczył, że ziemia jest daleko, a domy wydają się malutkie, jak klocki. Przerażony, zamknął oczy z nadzieją, że gdy je otworzy wszystko okaże się tylko snem. Ale to wszystko działo się naprawdęi kiedy ponownie otworzył oczy, zobaczył, że jest w chmurach. Wokół niego z trzaskiem przelatywały błyskawice. W świetle jednej z nich zobaczył na moment małą chmurkę, która wyglądała zupełnie, jak spotkany w dzieciństwie wuj Spadochron. I nagle Parasolik przestał się bać:
– Przecież kiedyś marzyłem o lataniu – pomyślałi zaczął się śmiać.
– Dziękuję ci wuju Spadochronie – zawołał, jakby chciał przekrzyczeć przeraźliwe trzaskii grzmoty potężnych wyładowań...

Leciał targany wiatremi oślepiany błyskawicami, zaśmiewając się, jak jeszcze nigdy w życiu. Wreszcie burza zaczęła słabnąć, chmury robiły się coraz rzadszei nagle wyszło słońce. Niesiony lekkim wiatrem Parasolik szybował, zbliżając się powoli do ziemi. Ze zdziwieniem zobaczył, że burza przyniosła go prosto do domu. Zniżając się, okrążył ogród, zręcznie ominął komini usiadł na trawniku, dokładnie tam, gdzie przed laty wylądował wuj spadochron...
– Mamo, mamo! – zawołały dzieci, bawiące się w kałuży pozostawionej na ścieżce przez burzę – mamo, nasz stary parasol wrócił! Ale wygląda teraz zupełnie, jak tęcza!
– To mi coś przypomina – powiedziała mama, wychodząc przed dom. A potem uśmiechnęła się promiennie do starego znajomego Parasolika, który zamigotał w odpowiedzi wszystkimi kolorami tęczy...

Radio BIS Audycja dla dzieci "ZYGZAK" WARSZAWA 2003

Strona hostowana przez Support OnLine