Strona Marcina Brykczyńskiego

Opowiadania:

Czwartek

- O czym mi dziś opowiesz na dobranoc?
- O psie.
- O jakim psie?
- O takim, którego kiedyś trochę miałem.
- Jak to trochę?
- Bo miałem go tylko raz w tygodniu i do dzisiaj nie wiem, czy to ja miałem jego, czy raczej on mnie.
- A jak się on nazywał?
- Dla mnie nazywał się Czwartek, bo tylko w czwartki był trochę moim psem.
- Jak to tylko w czwartki?
O tym właśnie chcę ci dziś opowiedzieć...
Kiedy byłem mały, często chorowałem. Może dlatego, jak urodziła się twoja mama, rodzice wysłali mnie na takie dłuższe, kilkumiesięczne wakacje do cioci Krysi. Ciocia Krysia była siostrą babci i miała duży, stary dom na przedmieściach pewnego uzdrowiska.
W przeciwieństwie do moich rodziców, ciocia Krysia prawie niczego mi nie zabraniała. Może to dzięki temu tak szybko wyzdrowiałem. Mogłem chodzić, gdzie tylko chciałem. Ciocia wymagała tylko, żebym nie spóźniał się na posiłki.
Dała mi stary zegarek po wujku i prosiła, żebym nie robił głupstw. Starałem się.
Trzeciego dnia po przyjeździe spotkałem psa.
- Czy to było w czwartek?
- Tak i to był ten pies. Był bardzo duży i bardzo kudłaty.
Stał na samym środku ulicy, w którą właśnie skręciłem i patrzył w moją stronę zupełnie tak, jakby tam na mnie czekał. Trochę się przestraszyłam. Zaraz jednak sobie przypomniałem, jak tata mówił, że w takich sytuacjach nie wolno okazywać strachu. Tylko że byłem zupełnie sam, a ta ulica to była właściwie piaszczysta droga prowadząca do lasu i stał przy niej tylko jeden stary dom. Do tego wyglądał tak, jakby od dawna nikt w nim nie mieszkał. Spojrzałem znowu na psa, ale on ani drgnął. Starałem się zachować spokój i bardzo powoli ruszyłem dalej skrajem drogi. Kiedy go mijałem, pies nagle podbiegł do mnie. Znieruchomiałem. On obwąchał mnie starannie, a potem, jak gdyby nigdy nic polizał mi dłoń. Odetchnąłem z ulgą. Byłem tak szczęśliwy, że też mógłbym go polizać. Na szczęście jemu zupełnie wystarczyło drapanie za uchem. Od razu wiedziałem, że zostaliśmy przyjaciółmi.
Jak przystało na dobrych przyjaciół, przez kilka godzin nie rozstawaliśmy się ani na chwilę biegając, skacząc i fikając koziołki na pobliskiej łące. Niestety pora obiadu zbliżała się nieubłaganie. Kiedy w drodze powrotnej mijaliśmy miejsce naszego spotkania, mój nowy przyjaciel stanął nagle na środku drogi i nie chciał iść dalej. Patrzył tylko za mną, kiedy odchodziłem i znikałem za zakrętem. Zaraz po obiedzie pobiegłem oczywiście w tamto miejsce. Już go nie było. Następnego dnia też... Chodziłem tam codziennie zaraz po śniadaniu i wyobraź sobie moją radość, kiedy dokładnie w tydzień później, mój kudłaty przyjaciel czekał na mnie na środku drogi. Potem znów była przerwa aż do kolejnego czwartku.
Chyba właśnie wtedy tak go nazwałem. Ale tylko dla siebie, bo nigdy nie musiałem go wołać. I tak cały czas byliśmy razem.
Lato zbliżało się do końca. Starałem się nie myśleć o zbliżającym się nieubłaganie rozstaniu z Czwartkiem. Jednak to on opuścił mnie pierwszy. W ostatni czwartek moich wakacji długo stałem sam na drodze, patrząc na stary dom, który wydawał mi się teraz jeszcze bardziej pusty niż zwykle...
- I co było dalej?
- Nic. Wróciłem do domu, do rodziców, do szkoły, do starych przyjaciół. Codzienność szybko zabija wspomnienia. Jednak chyba nie do końca, bo długo nie chciałem mieć innego psa. Dopiero niedawno wszystko się zmieniło.
Pewnego dnia, na przyjęciu u znajomych spotkałem miłą starszą panią i przypadkiem się zgadało, że byliśmy kiedyś w tym samym miejscu, w tym samym czasie.
- To ona mieszkała w tym dziwnym domu?
- Tak. Wróciła tam, żeby opiekować się chorą matką.
W każdy czwartek zawoziła ją do szpitala na zabieg, a ulubiony pies matki zostawał sam. Dopiero teraz dowiedziała się, że nie całkiem... Po śmierci matki, zabrała go do siebie i tak już zostało. To było właśnie wtedy, kiedy po raz ostatni na próżno czekałem na mojego przyjaciela.
Nowa pani bardzo lubiła chodzić z nim na spacery. Zauważyła tylko, że w czwartki bywał bardzo niespokojny. Z czasem mój kudłaty przyjaciel zestarzał się i coraz więcej spał, aż w końcu zasnął na dobre.
- I po tej rozmowie znowu zaprzyjaźniłeś się z jakimś psem?
- Tak. Nawet z bardzo podobnym. Wziąłem go ze schroniska. Myślę, że go polubisz.
- Na pewno. Nawet już wiem, jak go nazwałeś...

"Opowiadania o zwierzętach" Wyd. Literatura 2012